niedziela, 19 lutego 2017

Rozdział 4 - Ojciec

Rozdział 4 - Ojciec

Uru obudziła się z ogromnym pragnieniem. Nie chcąc budzić Ahadi'ego wymknęła się do wodopoju. Ostatnio często chciało jej się w nocy pić. Moto ostrzegał ją, że w ciąży może się to zdarzać. Ale zostało tylko parę dni do porodu. Chłepcząc wodę przypomniała sobie zdarzenia z ostatnich lat. Po tym jak uciekła na Złą Ziemię po śmierci matki i powróciła z tęsknoty za Ahadi'm. Tęskniła również za ojcem, który stracił i żonę i córkę. Podczas jej nieobecności niewiele się zmieniło. Moto miał młodego ucznia, Rafiki'ego. Lwy rodziły się i umierały. Krąg życia trwał.
~ ~ ~
Ahadi chodził niespokojnie. Wiedział już, że ma jednego syna, a kolejne lwiątko rodziło się kolejną godzinę. Słońce zdążyło wzejść po raz drugi na niebo, gdy w końcu Moto wyszedł z jaskini.
- Były pewne komplikacje - mówił. - ale oba lwiatka są zdrowe i silne. Obaj to chłopcy. Ale król już nie słuchał. Wbiegł do jaskini przerażony.  Jego ukochana trzymała w łapach dwa lwiątka. Jedno koloru bordowego, (jak Uru) a drugie złote (jak Ahadi). Ojciec wziął z czułością oba lwiątka od skonanej matki. Uru widząc, że lwiątka są z Ahadi'm zasnęła. Król zaczął opowiadać lwiątkom, gdzie są i kim są. Mówił o tym, że pewnego dnia jeden z nich zostanie królem.
~ ~ ~
Mufasa próbował obudzić Ahadi'ego ciągnąc go za ogon. Ale król już nie spał. Wstał i przeciągnął się. Również nie mógł doczekać się pierwszej lekcji syna. Lewek niechcący potknął się o Takę kierując się do wyjścia. Zdezorientowany lewek rozejrzał się wokoło.
- Gdzie idziecie? - zapytał.
- Na lekcję - powiedział Mufasa. - Idziesz z nami?
Młody król bardzo lubił brata. Miał nadzieje, że gdy już zostanie władcą Taka będzie jego prawą łapą.
- A mogę? - zapytał.
Na jego pysku zawitał uśmiech. Mufasa był nie tylko bratem, był też jego najlepszym przyjacielem. Zawsze bawili się razem. Byli nie rozłączni.
- Ty? - zapytał się Ahadi. - Tobie to nie potrzebne. A ja muszę się skupić na Mufasie. Zostajesz z Uru.
Uśmiech znikł z twarzy Taki. Widząc to książę powiedział, by się nie martwił, bo potem pobawią się z Sarabi i Sarafiną. Udobruchany lewek wrócił do matki, która wszystko widziała. Nie próbowała pocieszać, ani ocierać łez, które popłynęły nie wiadomo kiedy. Wiedziała, że żadne słowa nie pomogą, więc przytuliła go do siebie. Sama była zła na męża, choć nic nie mogła zrobić. A słońce już wzeszło i gdy kolejne zwierzęta rodziły się i umierały to pewien samotny lewek i jego matka próbowali zrozumieć dlaczego słońce zachodzi. To koiło serce Taki przez pewien czas. Długie rozmowy z bliską mu osobą. Wiedział, że nie będzie nigdy królem, pragnął tylko akceptacji ze strony ojca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz